piątek, 23 września 2016

PROLOG

         Lecę balonem. Sama nie wiem, dlaczego się unosi, bo obok mnie nie ma żadnego palnika, który wypełniałby go ciepłym powietrzem. Ja i balon, jakbyśmy napędzali się nawzajem. Łączy nas jedno, Nevermore. Tatuaż na mojej ręce i napis na czerwonej płachcie nade mną. Nie mam pojęcia, dokąd się udaję, ale wiem, że to podróż w jedną stronę. Niebo jarzy się złotym kolorem, który wcale mnie nie razi. Płynę wraz z krwistymi chmurami, przed siebie. Trzymam się mocno koszyka, chociaż i tak stąd nie wypadnę. Coś mnie tu zatrzymuje. Tu, u góry, jest spokojnie. Za to na ziemi widzę śnieg, gdzieniegdzie czerwony, gasnące ogniska, dym. I dwa wilki, wyraźnie wpatrzone w balon. Może obserwują mnie? Zostawiam ich, razem ze spojrzeniami przepełnionymi bólem. Nie chciałam go sprawić, ale każdy czyn przynosi ze sobą konsekwencje. To już koniec, muszę odejść.
         Zamykam książkę. Jak zwykle za bardzo wczuwam się w obrazy, chociaż akurat ten doskonale odzwierciedla moją obecną sytuację. Beksiński jakoś zawsze przemawia do mojej duszy.
          Dzwonek na przerwę, przerywa moje głębokie przemyślenia i zmusza do ruszenia się z krzesła, do którego przyzwyczajenie się zajęło i jakieś pół godziny. Za każdym cholernym razem. To nie tak, że wygoda to dla mnie rzecz święta, ale te szkolne krzesła są gorsze od kamieni.
         Koniec szkoły średniej. Studia? Nie, dziękuję. Chciałabym, żeby ostatnie minuty wyglądały niczym w High School Musicial, gdzie każda sekunda ma znaczenie, ale tak nie jest.
          Wiem, że na początku każdy może mnie uważać za smutną dziewczynę. Ty na pewno też tak sądzisz. Zdradzę ci sekret. To tylko pozory. Otaczają nas, pozwalają wierzyć w coś zmyślonego, nad czym nie warto się zastanawiać. Przecież łatwiej jest wmówić sobie, że wszystkie czirliderki to suki, kujony są nudne jak flaki z olejem, a nauczyciele nie mają życia osobistego. Świat jest wtedy prostszy.
         Nie, nie jestem wyjątkowa. Nie walczę ze złoczyńcami, nie jestem herosem, nie mam super mocy, ani nie zakocham się w najprzystojniejszym chłopaku z budy. Nie jestem biedna, w domu wszyscy zdrowi i nawet dogaduję się z rodzicami.
Więc gdzie jest mój życiowy problem? Sęk w tym, że go nie posiadam. Wszystko jest tak okropnie idealne, że aż wkurwiające. I to jest historia o tym, jak kopię pod sobą dołki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz